poniedziałek, 15 kwietnia 2013

"Intruz" recenzja

 Ci z Was, którzy obserwują mnie na face wiedzą,
że w sobotę byłam na spontanicznym wypadzie do kina z moim K.
Dzisiaj obiecana recenzja :)
Może i długawa, ale z serca subiektywna opinia :P
 
Opis filmu
 
Przyszłość. Panowanie na Ziemi przejął niewidzialny wróg. Najeźdźcy opanowali ludzkie ciała umieszczając w nich Dusze, dla których ludzie są jedynie żywicielami. Dusze są z natury dobre, spokojne i łagodne, ale nie potrafią czuć jak my. Melanie - jedna z ostatnich wolnych istot, zostaje schwytana, a w jej ciele umieszczona zostaje Wagabunda. Jest to doświadczona dusza, która zamieszkiwała już na siedmiu planetach. Jej zadaniem jest poznanie wspomnień Melanie i odkrycie, gdzie jeszcze ukrywają się buntownicy czyli wolni ludzie. Zadanie okazuje się jednak o wiele trudniejsze niż można było przypuszczać. Melanie jest wyjątkowo silną osobowością i toczy z Wagabundą walkę o panowanie nad ciałem i umysłem. Co więcej - z czasem - Wagabunda poznaje wspomnienia dziewczyny o ukochanym mężczyźnie i sama zaczyna odczuwać coś dziwnego... Wkrótce Melanie i Wagabudna zawrą swoisty pakt i wyruszą na pustynię w poszukiwaniu mężczyzny bez którego nie potrafią żyć...
 

Moja opinia

Pierwsze na co zwracamy uwagę to fakt, że film powstał na podstawie bestsellera Stephenie Mayer. Pierwsze skojarzenie - Saga Zmierzch. I macie rację, ponieważ to właśnie ta autorka. Jeśli jednak liczycie na wampiry lub coś w stylu właśnie sagi Zmierzch będziecie zawiedzeni :D Intruz nie ma z powyższym nic wspólnego - i o to właśnie chodzi. Ja akurat fanką jestem, co nie zmienia faktu, że duża część ludzi po prostu nie może tego znieść :P Akcja filmu toczy się w przyszłości - co zobaczymy? Idealna planeta, kosmici pod ludzką postacią oraz super szybkie motory czy też samochody :) Chyba nie spotkałam się z żadną pozytywną opinią tego filmu w internecie. Zwiastun również mnie nie zachęcił, ale biorąc pod uwagę fakt, że wcześniej czytałam książkę i bardzo mi się podobała postanowiłam zaryzykować. I naprawdę nie żałuję. Przez dwie godziny siedziałam wpatrzona w ekran kinowy jak zaczarowana. Mój K. zdecydowanie też po seansie wyszedł zadowolony i stwierdził, że było warto :) Sceny akcji przeplatają się z miłosną historią, walka o przetrwanie i silne uczucie sprawiają, że film nie jest nudny i przyjemnie się go ogląda. Dobrze dobrana obsada, ciekawie napisany scenariusz, świetna muzyka również przemawiają za produkcją. W interesujący sposób przedstawiona jest walka wewnętrzna Melanie z "Wandą" (wszczepioną duszą). Posiadają one jedno ciało, co jednak nie stoi na przeszkodzie, by "Wanda"... zakochała się w innym mężczyźnie (i to nie tym, którego kocha Melanie). Specyficzna uroda aktorki sprawiła, że przez cały film zastanawiałam się, czy jest ona ładna czy brzydka i czy pasuje mi do tej roli (o to chyba chodziło, by nie brać kolejnej oklepanej "gwiazdki", która wygląda jakby zeszła z okładki czasopisma) :D Podsumowując jesteśmy bardzo na TAK (ja i mój K.) i polecamy wszystkim, którzy chcą miło spędzić popołudnie i nie zanudzić przy okazji własnego mężczyzny kolejną ckliwą historią o miłości, ponieważ ta do takich nie należy :P






1 komentarz:

  1. Ja Ci powiem że chociaż już dawno widziałam "Intruza" w ksiegarniach to zapomniałam o nim :D i jak pojawił sie zwiastun w kinie to styl narracji strasznie mi przypominał styl ze zmierzchu i sobie przypomnialam że to przecież dzieło stephanie meyer!:D w każdym razie bardzo chce obejrzec :)

    OdpowiedzUsuń