czwartek, 22 listopada 2012

Zmierzch: Przed świtem cz. 2 - recenzja

Jak dobrze wiecie jestem fanką Zmierzchu i nawet niepochlebne opinie o nim tego nie zmienią.
W ubiegły weekend mój K. zabrał mnie do kina na premierę ostatniej już części.
Czekałam z niecierpliwością na to wydarzenie i muszę przyznać, że się nie zawiodłam.
Nie potrafię stwierdzić czy ta część była najlepsza ze wszystkich, ale mogę w zupełności napisać, że zdecydowanie była lepsza od poprzedniej.
Jak dla mnie bardzo dobrze się wybroniła.
Sam Pattison nadal mnie nie urzekł i nadal pozostanę wierna postaci granej przez Lautnera :)
Film zaczyna się tam, gdzie skończyła się poprzednia część i faktycznie jeśli ktoś nie zna poprzednich części nie ma co wybierać się do kina :P
Cała historia przedstawiony jak dla mnie w rewelacyjny sposób -
i znów po raz kolejny czas w kinie minął mi bardzo szybko.
Fabuła wciągała, a same sceny oglądało się z przyjemnością.
Co zostało mi po filmie w pamięci przede wszystkim?
Za serce ścisnął widok małej Renesmee - jest przesłodka i chyba nie da się jej nie polubić :)
Kolejną rzeczą jest scena ostatecznej walki Cullenów i Volturi przedstawiona tak
 iż wydaje się być realną, a okazuje się tylko wyobrażeniem :)
Nie obyło się bez krzty humoru podczas sceny, w której Jacob ujawnia ojcu Belli prawdę o swojej wilczej naturze poprzez... rozebranie się :D
Po wyjściu z sali kinowej byłam bardzo zadowolona.
Moim zdaniem ostatnia część świetnie sobie poradziła i utrzymała poziom :)
PS. Sceny z filmu pojawiły się w jednej z piosenek Green Day :)











3 komentarze:

  1. jeśli mogłabyś poczekać 2 tyg, bo w ten weekend mam zajęcia od rana do wieczora, a za 2 tyg będzie luźniej,to może udałoby mi się w piątek przyjechać do Rz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. byłam widziałam naprawdę świetnie zrobiony film:)

    OdpowiedzUsuń